Po co ci szczęście, jeśli możesz być normalna?
Po co ci szczęście, jeśli możesz być normalna? Why Be Happy When You Gould be Normal? | |
Autor | Jeanette Winterson |
Miejsce wydania | Wielka Brytania |
Język | angielski |
Data I wyd. | 2011 |
Liczba stron I wyd. | 240 |
ISBN | 978-83-7510-866-8 |
Typ utworu | autobiografia |
Data I wyd. polskiego | 23 października 2012 r. |
Pierwszy wydawca polski | Rebis Dom Wydawniczy |
Przekład | Katarzyna Karłowska |
Po co ci szczęście, jeśli możesz być normalna? (ang. Why Be Happy When You Gould be Normal?), autobiografia pisarki Jeanette Winterson z 2011 roku.
Tytuł książki „Po co ci szczęście, jeśli możesz być normalna?” wziął się od słów wypowiedzianych do Jeanette Winterson przez jej przybraną matkę.
Wybrane cytaty z książki
Jeanette Winterson zaczyna swoją biografię od ogólnego opisu życia w rodzinie adopcyjnej z chorobliwie religijną matką.
- "Diabeł nas zaprowadził do złej kołyski”, mawiała moja matka, kiedy się na mnie zeźliła, co zdarzało się często. Wizja szatana, który odrywa się od zimnej wojny i makkartyzmu, żeby odwiedzić Manchester w 1960 roku – cel wizyty: oszukać panią Winterson – ma w sobie coś ekstrawagancko teatralnego. A ona sama ekstrawagancko zmagała się z depresją;"[1]
Następnie przechodzi do opisu Manchesteru, w którym się urodziła w 1959 roku. W opisie używa między innymi cytatów z książki „Położenie klasy robotniczej w Anglii” autorstwa Fryderyka Engelsa.
- "Moc nieczystości, odpadków i odrażającego gnoju leży wszędzie między stojącymi kałużami, powietrze zatrute jest ich wyziewami oraz zaćmione i ciężkie od dymu tuzina kominów fabrycznych – wałęsa się tu mnóstwo obdartych dzieci i kobiet, równie brudnych jak świnie (...).[2]
Fragment książki „Nie tylko pomarańcze...”, w którym Jeanette Winterson nakreśla jak wyglądały pierwsze lata życia w nowej rodzinie, nauka czytania i wpływ religii na ludzi z małych miasteczek w Anglii.
- "Moja matka nauczyła mnie czytać z Księgi Powtórzonego Prawa (...). Księga Powtórzonego Prawa ma swoje minusy, Pełna jest Niewysłowionych okropieństw. Kiedy tylko zaczynałyśmy czytać o jakimś bękarcie czy o kimś ze zgniecionymi jądrami, matka przewracała stronę i mówiła „Pozostawmy to Panu”, lecz kiedy tylko się oddalała, natychmiast tam zaglądałam. Cieszyłam się, że nie mam jąder. Brzmiało to zupełnie jak jelita, tylko, że na zewnątrz, a mężczyznom w Biblii stale je obcinano (...)."[3]
Fragment opisujący poglądy adopcyjnej matki na czytanie książek.
- "W naszym domu było sześć książek. W tym Biblia oraz dwa komentarze do Biblii (...). Matka była pamflecistką z temperamentu i wiedziała, że słowo drukowane potrafi podżegać i wzbudzać kontrowersje. Nasz dom nie był świecki i matka uparła się mnie chronić przed świeckimi wpływami."[4]